poniedziałek, 29 kwietnia 2013

...grypa mineła...

Jako oryginał kiedy tylko zrobiło się cieplej złapałem wiosenną grypę, i pierwsze dni ocieplenia musiałem przeleżeć grzecznie w łóżku, obficie się pocąc i tęsknie spoglądając za okno.
Tym prostym sposobem eksplozja wiosny minęła mi koło nosa, ale dzisiaj, bo zwolnienie mi się skończyło, uciekłem z domu biorąc aparat i kijki.
okazało się że szczęśliwie załapałem się jeszcze na wiosenne atrakcje, może nie na wszystkie, ale jednak.
Drzewa owocowe , w ramach wiosennej kumulacji kwitną jak szalone, wszystkie czereśnie ,śliwy od tych dużych po tarniny, grusze, a dodatkowo magnolie, forsycje migdałki i pigwowce, ogólny szał kwiatowy.
również drobnica nadrabia z całej siły opóźnienia, zawilce, fiołki, małe drobne i żółte nie wiem co, dąbrówki rozłogowe i całe mnóstwo kwiatów których nawet nazwać nie potrafię.Wnuczka nie uwierzy ale trudno, przyznaję się, ( kiedyś jako kilkulatka stwierdziła ze na kwiatkach zna się ona i dziadek....wniosek z tego że tylko ona pozostała....trudno autorytety się kiedyś kończą)
W całym tym wiosennym zamieszaniu najbardziej spodobały mi się kłosy zarodnikowe rosnącego na okolicznych łąkach olbrzymiego skrzypu, mają około dziesięciu cm długości i są niesamowite, tak jakbyśmy cofnęli się w bardzo zamierzchłe czasy, sam skrzyp ma potem też około metra długości ,ale te kłosy są .......mega.
Coś blog się znarowił, zdjęć dodać nie mogę.Udało się dodać w suplemencie.
       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz