wtorek, 9 lipca 2013

...tylko trzy tygodnie...

Trzy tygodnie , tylko, byłem tym razem w Londynie.Te trzy tygodnie były najdłuższym moim w Londynie pobytem ,intensywnym pod względem prac do wykonania, czasu spędzonego z wnukami i rodziną.
Pokonane pieszo kilometry zaowocowały bólem nóg, ale przy okazji niejako mogłem pooglądać londyńską,
rozpasaną wegetacyjnie przyrodę.
Owocujące bananowce przed szeregowym domkiem, kwitnąca w ogródku palma, ogromne maki, owocujący ostrokrzew obok ostrokrzewu kwitnącego, wojownicze bambusy ,zarastające trawnik przed muzeum, nie tylko w przeznaczonym im miejscu, ale wszędzie gdzie zdołały sięgnąć.
Stado papug w Richmond Park, jelenie, daniele, wiewiórki i lisy, a wszystko to w wielomilionowym mieście,
stolicy Brytyjskiego Imperium.
Po prostu intensywne życie,w parkach, ogródkach, pęknięciach murów i ścian, wszędzie.







Po prostu Londyn.