wtorek, 25 grudnia 2012

Duch Bożego Narodzenia.suplement

 A świeci moja choineczka tak,zdjęcia bez lampy,się przegląda
w stołu blacie i doświetla krotona.

Duch Bożego Narodzenia

No to mamy święta, jak każe tradycja i potrzeby zakładu pracy, w Wigilię miałem dyżur.
Kulinarnie zabezpieczyłem się już w niedzielę,bo do pracy na drugą zmianę i w Wigilię nic nie zdążę.
Akumulator w samochodziku naładowany, to umyśliłem sobie ,choinkę ubiorę,minimalistyczną taką,stożek trójkątny.Dobrałem sześć kawałków bambusa,trochę drutu,lampki choinkowe, i łańcuch z papieru co go wnuki skleiły rok temu i jeszcze piłkę Wojtusia żeby też miał udział.
Godzina wyjazdu do pracy nadeszła ,wsiadłem do auta i zaczęły się schody.
Zapaliło bez oporów,ruszyło i zgasło,pokombinowałem, cokolwiek nerwowo bo do pracy,zapaliło jeszcze raz i dojechałem do Biedronki,koło biblioteki,na czerwonym zgasło i odmówiło kategorycznie współpracy.
Zepchnąłem na parking pod sklepem i zadzwoniłem do Jacka, czy mnie zawiezie,jakby nie było trzydzieści ponad kilometrów.
Jacek krótko ,tak czekaj ,już wyjeżdżam,no i zawiózł.
Pod kopalnią zapytał jak wrócę, aj tam...jest Wigilia, ludzie będą z pracy wracać,okazję złapię,etapami, jak się w kawałku nie da.
Po szychcie, na bramie, złapałem okazję do Zofiówki, jakieś pięć kilometrów,ale że preferuję czynne podróżowanie,
pociągnąłem z buta, intensywnie machając na wszystkie mijające mnie samochody.
Żaden się nie zatrzymał, a sporo mnie minęło, dopiero we Mszanie jacyś innostrancy,nie wiem kto bo pytali po czesku o autostradę na Katowice, czeskiego nie rozumieli, a ruszając krzyknęli thanks.
No to poszedłem dalej, przechodziłem przez nieczynny zjazd na autostradę A1 zatrzymał się kolejny samochód,
kierowca znowu zapytał o drogę na Katowice, zaproponowałem że pokażę gdzie ma zjechać z na prawo i pajechali
Bo okazało się że ruskij, zawiózł mnie do Wodzisławia, wysadził przed wiaduktem i pojechał na Żory.
W Rydułtowach byłem przed trzecią, do półgodziny naprawiłem autko,wyciągnąłem akumulator,bo padł przy naprawianiu, podjechała policja sprawdzić z czym mam problem, pożyczyła Wesołych Świąt i pojechała młodzież wracającą z Pasterki pacyfikować.
Zyski i straty z tej podróży pielgrzyma:
straciłem kilogram na wadze,wiem że dam radę przedeptać dwadzieścia kilosów w jednym kawałku,wyrzuciłem
buty w których szedłem, bo zafundowały mi pęcherze pod piętami,naprawiłem skutecznie autko.
Pozbyłem się złudzeń że ludzie w Wigilię stają się życzliwsi, na drugi raz w takiej sytuacji po prostu prześpię się do rana na warsztacie.
Duch Bożego Narodzenia mam nadzieję że nie zginął, tylko dlaczego działa dopiero jedną noc po tym jak się nie wykazaliśmy, pytam?
Z życzeniami Wesołych Świąt dla komunikacyjnych Skrooge-ów i pytaniem,  jak minęła noc?
   A tak wygląda choinka minimalisty w moim wykonaniu, efekt jest lepszy w ciemności, i jakbym jeszcze lampę wyłączył w aparacie.
Dzisiaj idę na nockę,ciekawe co się wydarzy? 

czwartek, 15 listopada 2012

Balkoniki

 Nasz rząd postanowił wydłużyć wiek emerytalny, ale duch w narodzie nie ginie, kiedyś już zaczęliśmy roztaczać przed sobą obrazy, jak to wchodzimy na bramę kopalni, wyciągamy dyskietkę, próbujemy bezskutecznie wrazić do czytnika, ale parkinson nie pozwala.
 Ale zakład pracy dba o swoich pracowników: stoi koło czytników młoda strażniczka, jak grzecznie poprosimy: "frelko ni umia celnąć, wraźcie mi" i dzioucha z uśmiechem (albo bez ,bo starzika nie trowi ) wrazi.
 Dzisiaj będzie bez obrazka, trudno,  aparatu nie miałem.
Wezwali nas  pod koniec szychty do biura dozoru żeby podpisać kolejną instrukcję, tym razem dotyczącą bezpieczeństwa. Na korytarzu koło biura kierownika stały dwa dziwne stoliki, wypisz - wymaluj balkoniki dla starszych ludzi, takie do pomocy przy chodzeniu.
Edek popatrzył, zapytał, co to i sam odpowiedział : O! balkoniki do chodzenia !
Na to ja: tylko dwa,  Rysiu i ja dostaniemy, wam nie przysługują jeszcze .
Stały koło biura kierownika, to pewnie kierownik będzie dysponował komu.
Trzeba się będzie zakręcić, jakby się zdrowie pogorszyło.
Jest się z tych najstarszych na oddziale wszak.   

poniedziałek, 29 października 2012

Spadł pierwszy śnieg i znowu zastanawiam się czy mój bambusik,posadzony pod oknem wytrzyma kolejną zimę.
w zeszłym roku nie zdążyłem zabezpieczyć go przed mrozami ,góra przemarzła ,ale korzenie wytrzymały i późną wiosną odżył.
W tym roku mam zamiar zabezpieczyć go włókniną ,żeby w przyszłym roku miał lepszy start.
Spacerując z Wojtusiem ,pewnego razu zobaczyłem że nie jestem jedynym bambusozakręconym w mojej okolicy.
Spotkaliśmy śliczny mały bambusik ,rosnący w gruncie ,w dodatku kwitnący.Bambusy w większosci po zakwitnięciu giną ,więc teraz będę mu kibicował i wiosną sprawdzę ,przeżył zimę czy nie.Osobiście życzę mu powodzenia.Do spotkania wiosną.

piątek, 28 września 2012

Kot stróżujący

Miałem zrobić zdjęcie,obiecywałem sobie i bliźnim, że zrobię i chyba nie zdążę,a może jednak się uda?
W związku z tym że córka i wnuk mieszkają teraz u nas,bo załatwiane są dla nich dowody, a troszkę to trwa,jako kochający dziadek latam prawie codziennie na długie z wnuczkiem spacery.
Ja to lubię i Wojtuś lubi ,no to latamy po krzakach,polach i wąskich uliczkach jednorodzinnych domków.
Na jednym ze spacerów Wojtuś miał okazję zobaczyć wiewiórkę, która zbierała z włoskiego orzecha orzechy na zimowe zapasy.
Następnego dnia obok tegoż samego domu zobaczyliśmy skrzynki z suszącymi się orzechami i wartującego obok nich czarnego kocura , kot wartowniczy jak nic.Przywiązali myślę, niegłupio,wiewiórki będą się bały,orzechów zostanie więcej dla domowników.
Następnego dnia skrzynki stały ,jak dzień wcześniej, kot leżał niedaleko ,i wcale nie był przywiązany,pilnował dobrowolnie,a może raczej polował na wiewiórki i używał do tego przynęty,której mało która wiewiórka oprzeć się zdoła.Kot myślący i planujący jak nic,cot sapiens i tyle.
A ten muchomor to na wzrokową osłodę ,wygląda sympatycznie,a groźny,tak jak ten milutki kotek. 


środa, 12 września 2012

piątek, 17 sierpnia 2012

Koło historii

Dawno,dawno temu ,kiedy byłem początkującym ojcem , a w handlu dostępne były ocet i musztarda zrobiłem swojej dwuletniej córeczce fotelik.Fotelik był prosty, z czterech kawałków zdobytej gdzieś sklejki,ale miał niepodważalną zaletę ,był.
Dzisiaj,  po wielu, wielu latach kiedy kupić można wszystko,jeśli ma się środki płatnicze ,moje starsze dziecko zażyczyło sobie półeczki na książki.
Wyszperało w internecie zdjęcie,wysłało ,i zapytało ,Tato zrobisz?
Wobec takiego zaufania i wiary niezłomnej ,  że potrafię, zrobiłem , bo jak tu zaufanie dziecka wystawić na próbę. Że dziecko dawno dorosłe ,nieważne ,ważne ze zaufanie dziecka uskrzydla tatusiów.
A jak już mamy te skrzydła, to nie ma zakazu ,żeby sobie czasem na nich polatać.Teraz z wnukami.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Wytrzyma? Wytrzyma!

Mamy okna, i wolę nieodpartą coby coś na tych oknach rosło.Ale rosnąć nie chce, tzn. może by i rosło jakby wytrzymało warunki ekstremalne.Okna są na południe i zachód skierowane, a nasłonecznione tak, że suche bukiety nawet więdną.
My jesteśmy uparci , ale słońce też ,  my próbujemy, wsadzamy,  słonko wypala do gołej skrzynki. Nawet roślinki przywiezione z Bułgarii rady nie dały, słabo wzeszły a po jakimś czasie zmumifikowało je nasze słoneczko.
Ale co tam Bułgaria! Byliśmy wczoraj na wałach nad Odrą w Raciborzu . Na tych wałach cieplutko i na szczycie do wody  daleko, a rosło i rośnie tam coś co nas zachwyciło. Rośnie , pnie się i jeszcze pachnie upojnie. I żadne braki w nawodnieniu go nie przerażają.

Zrobiłem kilka zdjęć naszemu kandydatowi na skrzynkowego zwycięzcę,poczekam na nasionka ,a w przyszłym roku kolejny raz zmierzymy się ze słonkiem.I będzie albo pachnący groszek albo "Co słonko widziało" czyli pusty parapet.  Myślę że jeśli na wałach wytrzymał to i parapet wytrzyma.
Groszek jeden! Pachnący!

sobota, 21 lipca 2012

Pokulamy?

Wybraliśmy się dzisiaj na kijki do naszego ulubionego lasu.Było sympatycznie,chociaż gorąco i duszno,gzy próbowały ciąć,ale nie były nadmiernie namolne.A na dróżkach mnóstwo żuczków gnojaków,pięknych chociaż takie mają nieapetyczne  upodobania kulinarno-nawozowe.
Poznali się na nich starożytni Egipcjanie,nazwali kupojadka skarabeusz,dali odpowiedzialną funkcję kulacza słońca,zrobili miejsce w biżuterii i czcili bardzo porządnie (patrz 'Faraon' pana Prusa)
Stał się ważny bardzo ,a upodobań kulinarnych nie zmienił,bo gdyby nie on i jego liczna rodzinka,cała Ziemia zmieniła by się w duuużą kulę nawozu i kto by ją kulał.Czasami mam wrażenie że już ktoś nas kula.
Jakiś megakosmiczny chrząszczyk.A ten na zdjęciu nie kula, prawdopodobnie współkulacza szuka, kto się podłączy? Materiału do kulania dużo jest,a kulaczy zbyt mało.

środa, 27 czerwca 2012

Wybraliśmy się do Opavy,jakby nie było zagranica.Tak naprawdę to wybraliśmy się dwa razy ,ale pierwszy raz uznaliśmy za niezaliczony,bo była sobota ,a bracia Czesi w soboty wszystkie Obhody za wyjątkiem nielicznych malutkich z potravinami mają zavrene.No to załatwiłem urlop,pojechaliśmy,żeby było trudniej inną trasą przez Kietrz.Fajnie było tylko droga przez Dzierżysław i Pliszcz strasznie kręta i Żonie się niewyraźnie robiło.Ale zakręty się skończyły i wjechaliśmy w pola kukurydzy,potem nagle kukurydza zamieniła się w jęczmień,po minięciu tabliczki z napisem Republika Ceska i za około pięćset metrów już byliśmy w Opavie.
Okazało się że kartą bankomatową prawie nigdzie nie da się zapłacić ,bo sklepy(obhody) chińskie wszystkie a Azjaci wolą tradycyjne środki płatnicze.Żona kupiła sobie wymarzony,tyci dzbanuszek,jakieś ciuszki i poszliśmy zwiedzać stolicę księstwa opavskiego.Mnie osobiście zachwycił stojący na rynku,bardzo pięknym zresztą pomnik.Nie bardzo wiem czy to pomnik słonia,mamuta czy może Rudego 102.Uwieczniłem go i mam dowód że stałem niedaleko niego na opavskim rynku.Widziałem jeszcze stojący przy drodze do Opavy baner reklamowy z podobizną staruszki z kokiem i napisem Topte Chytre,i nie znaczy to by topić chytre babcie ,ale o mądre ogrzewanie.Strasznie skomplikowany język,wydaje się że wiemy o co chodzi,a wychodzi coś całkiem innego.Ale dalim radę.  

wtorek, 19 czerwca 2012

many many years ago..

Dawno temu płynęła sobie jakaś rzeka ,w środku czegoś co po milionach lat ludzie nazwali Europą.
Jak większość rzek i ta nasza miała jakieś dno,piaseczek nanosiła,układała go w rozmaite wzorki,długo płynęła i grubo odłożyła,aż skamieniało sobie to dno.Potem górotwórcze ruchy wycisnęły w górę jak to mają we zwyczaju i dno stało się górą z godulskiego piaskowca.Minęły miliony lat,w tym miejscu powstał kamieniołom,ludzie rozmieniali górę na głazy i kamienie aż rozmienili i zostawili uszkodzone maszyny i rumowisko.Natura nie lubi próżni i na księżycowe miejsce zaczęło wracać życie.Obok starej kopary wyrosła naparstnica purpurowa, coby jak serce rozboli ratować.I znowu jest ładnie ,chociaż całkiem inaczej...
A jak będzie za lat 100 ?...

środa, 30 maja 2012

W ramach dbania o zdrowie własne lubimy uprawiać nordic walking.Najczęściej używamy do tego celu ścieżek w Arboretum  Bramy Morawskiej,poza tym że są urozmaicone wysokościowo, mają mnóstwo uroczych zakątków.Kiedy zasapiemy się ,albo chcemy odpocząć używamy, będących w nich ławeczek .
Jest też czas aby sfotografować to co wpadnie w oko.Chciałem zrobić zdjęcie słońca przeświecającego przez gałęzie drzew,pstryknąłem ,a w domu okazało się że sportretowałem przypadkowo Ducha tego lasu,a może po prostu emanację ektoplazmy jaka została po nas, kiedy robiliśmy sobie zdjęcia obok szuwarowego stawu.
Osobiście bardziej wolę wersję z Duchem,paranormalna jest...  

piątek, 25 maja 2012

Usowienie...



 Córka moja sowy lubi,kiedyś jedną kupiła sobie w Londynie,potem drugą spotkała w jakimś sklepie i prosiła o jej skopiowanie.Córka chce tato musi,ale ta jej była zbyt skomplikowana  na inaugurację,
poszukałem innych i zacząłem popełniać,te trzy na zdjęciach to początek.Polubiłem chyba to dłubanie sów,bo coraz bardziej mi samemu się podobają.Ta z grafitu otrzymała nawet akceptację naszego kopalnianego rzeźbiarza, zaproponował mi cobym ,bo idzie na urlop,pokończył za niego zaczęte rzeźby.
odmówiłem oczywiście,. bo to nie sowy wszak
Bylem w sowouzależnienie nie popadł.

niedziela, 13 maja 2012

Siódmaczek...


Ten blog powstał tak trochę z przypadku,kiedyś chciałem skomentować jakiś post na blogu żony,ona zaprotestowała,i musiałem dorobić się blogowej tożsamości.Troszeczkę mi nie wyszło i przez rok mniej więcej egzystowałem jako mąż e...,bo klawiatura "m" nie wpisała,po niecałym roku córki założyły mi bloga do końca i pozostało mi tylko zacząć pisać i wrażenia  sfotografowane wtykać.Sam jestem ciekaw co z tego wyniknie.Zdjęć mi chyba nie zabraknie .A kwiatek to siódmaczek leśny ,ten ma dla przykładu osiem a nie siedem płatków ale to nie odbiera mu wcale urody.