piątek, 2 maja 2014

W dolinie Hołcyny

Pogoda ładna, dzień wolny od pracy, znaczy pierwszy maja właśnie, jednomyślnie ustaliliśmy z  małżonką, że pojedziemy odwiedzić przyjaciół w Brennej. No i pojechaliśmy: drogi puste, autko jakieś takie bystre i przyjechaliśmy godzinę przed czasem, Maja postanowiła czekać w aucie, ale gospodarze już wstali  i wpuścili.
W ramach rozrywki, wybraliśmy się na kijki, warunek : żeby było płasko raczej, udało się spełnić w dolinie Hołcyny, widoki piękne, przyroda postarała się, i było co fotografować.
 Kawałek gotyku
 Hołcyna
 Buk i jodła, czyli o potrzebie wzajemnego wsparcia na stromym brzegu, praktycznie zrośnięte w jedno drzewo dwa osobne gatunki...
    Kaczeńce...


Kiedy już wracaliśmy do samochodu, przy drodze stała stara góralska chałupka, chałupka z bardzo grubych bali, najgrubsze miały tak na oko z osiemdziesiąt cm co najmniej...
Przy chałupce stała wypasiona fura, a obok jej właściciel coś kombinował nieporadnie. Kiedy go mijaliśmy, drzwi chałupki się otworzyły  i wyskoczyła z nich dama w wieku późno-balzakowskim z ogromną siekierą w dłoni i do faceta..............................
Krew na szczęście nie trysnęła.
Podejrzewam, że nowi właściciele chałupki, korzystając z wolnego dzionka, przystąpili do remontu, a że wyglądało dramatycznie...
Wyobraźnię na wodzy czasem lepiej potrzymać.