poniedziałek, 9 czerwca 2014

Sztukowanie...

Córka moja młodsza robi różne rzeczy,mając dwójkę małych dzieci, potrafi jeszcze tworzyć urokliwe obrazki i inne cudeńka techniką scrapbookingu.Jak ona to mieści w czasie jest dla mnie nieodgadnioną tajemnicą, ja jakoś tak na bakier jestem z zegarami.
Jej koleżanka postanowiła założyć internetowy sklep z takimi rękodziełami i zaprosiła Milę do współpracy.
Jeżeli to lubi i jeszcze może na tym coś zarobić, to nie ma sprawy,popieram i wspieram moralnie,córka wszak.
Ale żeby nie było zbyt łatwo, dziecko stwierdziło że siostra starsza też coś potrafi, a tate w te klocki też daje radę i jak to się mówiło za minionej rzeczywistości (politycznej) wstąpiła i nas.
O starszej siostrze pisał nie będę, ale tate robi z topolowej kory masę wiórów.
Kawałek pozostały po wiórowaniu przyklejam do ramki, którą trudniej niż wióry zrobić i już.

 Teraz pozostaje tylko zapakować w paczkę i wysłać na adres sklepu. Wygląda dosyć dekoracyjnie i może
znajdzie amatorów, a jak nie, pozostanie trochę kory pod iglaki, zbieram pilnie, uszczęśliwię kogoś, kto ma ogród, a kora ręcznie robiona, znaczy tak czy inaczej rękodzieło.
Ale mam nadzieję, ze to sztukowanie budżetu przyniesie korzystne efekty, i to już wtedy będzie sztuka.
.

1 komentarz:

  1. Tez tak mysle-beda ekonomiczne efekty...i to jakie! Wszak rekodziela to "ratytasy" szczegolnie na Zachodzie :-)

    OdpowiedzUsuń